„Właśnie faktów nie ma, jedynie interpretacje.”

Friedrich Nietzsche

Kiedy byłem mały jeździliśmy na wakacje do ośrodka zakładowego z tajemniczego Funduszu Wczasów Pracowniczych. Ojciec pracował – jak sam to określał – w świńskim przemyśle. A świńskie zakłady zbudowały dla pracowników ośrodek wypoczynkowy, do którego można było jechać, jeśli się dla tego  przemysłu pracowało. Jechaliśmy więc do ośrodka, w którym wszyscy pracownicy mogli przyjrzeć się  żonie dyrektora, albo poznać męża kierowniczki z księgowości. Mieszkaliśmy w takich samych domkach, jedliśmy to samo na stołówce. Rzeźnik, kierowniczka, dyrektor, kierowca – egalitarnie odpoczywali albo męczyli się ze swoimi rodzinami. Razem pracowali, razem jeździli na wczasy. Dzisiejsze korporacje nie są nawet cieniem tamtych organizacji.

Dla dzieci to było wspaniałe doświadczenie, chyba, że padał deszcz. W czasie deszczu zmęczone nudzeniem się dzieci mogą zamęczyć otoczenie. Pamiętam mojego ojca, który podczas takiego dżdżystego dnia postanowił zrobić coś dla marudzących najmłodszych. Stanął przed grupą dzieci i rozpoczął.

– Dzieci, pojedziemy na wycieczkę do lasu.

Co prawda właściwie byliśmy w lesie, ale dzieciom najwyraźniej to nie przeszkadzało. Zachwycone słuchały w bezruchu.

– Najpierw pojedziemy na lody – ciągnął ojciec – a później pojedziemy zobaczyć Babę Jagę, krasnoludki i Czarnego Luda.

Ekscytacja dzieci sięgnęła zenitu. Pobiegły z radosną nowiną do swoich rodziców. To miała być prawdziwa wycieczka i jeszcze lody, Baba Jaga… W końcu zaopatrzone w placek ze śliwkami i oranżadę – na wycieczkę trzeba zabrać prowiant – zapakowały się do samochodu. Początkowo wycieczka przebiegała wspaniale. Kiedy już ciastka i lody zostały zjedzone, a samochód zagłębiał się w las, dzieci ucichły i wpatrywały się w mroczną zieleń. W końcu wjechali na polanę nad jeziorem.

– Wysiadamy – powiedział ojciec

– Nie – odpowiedziały zgodnie dzieci i był to koniec wycieczki.

Świat dzieci potrafi być równocześnie groźny i wspaniały. Ich wiara w słowa potrafi rozczulić najtwardsze serce. Niestety trudno się rozczulać, kiedy taką samą wiarę prezentują dorośli. Wiara w to, że to co ludzie mówią jest  dokładnym odzwierciedleniem rzeczywistości jest skrajną naiwnością. Tak myślący dorośli budzą we mnie zgoła inne uczucia. Przykładów niestety nie brakuje.

Ostatnio przez sferę publiczną przetoczyła się dyskusja na temat patriotyzmu Polaków. Najpierw swoje badania na zlecenie Rzeczpospolitej opublikował instytut Homo Homini. Tylko 11% Polaków poświęciło by dla ojczyzny życie, a 41% niczego by nie poświęciło – dyskutowali dziennikarze, politycy i publicyści. Przy okazji znaleziono winnych tej niepatriotycznej postawie Polaków i wzywano do odnowy narodowej. Do myślowego chaosu dołączył wkrótce TVN, który podobne badanie zlecił pracowni Millward Brown. Wg tego sondażu 49% Polaków nie jest gotowych poświęcić życie lub zdrowie dla kraju, a 43% jest gotowe. Rozpalone głowy próbował studzić prof. Nałęcz wskazując, że przed wojną prowadzono podobne dyskusje, a przecież lata wojny zupełnie zaprzeczyły tym obawom. Jego jakże nie zatroskany narodową mizerią głos utonął w morzu frazesów.

Dzieci mogą dorosnąć i nauczyć się rozpoznawania świata, mogą nauczyć się myśleć krytycznie i jako dorośli mogą wzbogacać świat swoją wyobraźnią. Jeśli dorośli tracą kontakt z rzeczywistością, to sprawa jest znacznie bardziej poważna. Dobry kontakt z rzeczywistością jest ważnym elementem zdrowia psychicznego. Zatem przy okazji dyskusji dotyczącej badań dobrze jest odnieść się do tego, co psychologia mówi na temat postaw i zachowań ludzi w sytuacjach skrajnych, do których poświęcenie swojego życia dla ojczyzny przecież należy.

Bardzo ciekawej perspektywy dostarcza Stanfordzki Eksperyment Więzienny, który przeprowadził Philip Zimbardo na uniwersytecie w Palo Alto. W ciągu 6 dni lata 1971 roku grupa wyselekcjonowanych 24 osób wcieliła się w role więźniów i strażników. Uczestnicy eksperymentu zostali wybrani z grona ponad 70 kandydatów. Wszyscy byli studentami, dobrano ich pod kątem zdrowia psychicznego i fizycznego, dbano by nie mieli przeszłości kryminalnej, czy nie byli uzależnieni od narkotyków. Reprezentowali typowe w społeczeństwie amerykańskim wartości i postawy. Podzielono ich losowo na strażników i więźniów. Strażnicy zostali poinstruowani, że w żadnym przypadku nie wolno im użyć przemocy fizycznej, mogą natomiast tworzyć atmosferę zastraszania, presji, ciągłej kontroli. By stworzyć bardziej wiarygodną sytuację osadzenia w więzieniu, pełniący rolę więźniów studenci zostali pierwszego dnia eksperymentu aresztowani przez policję, byli wyprowadzani ze swoich domów w kajdankach i przewożeni do budynku uniwersytetu, w którego piwnicach zaaranżowano więzienie. Na czas eksperymentu więźniowie musieli się posługiwać przydzielonymi im numerami. Nie wolno im było posługiwać się własnym imieniem i nazwiskiem. Zostali również przebrani w przypominające koszulę nocną stroje więzienne. Strażnicy mieli swoje mundury, byli wyposażeni w pałki i ciemne okulary uniemożliwiający kontakt wzrokowy. Eksperyment miał trwać dwa tygodnie. Przerwano go po 6 dniach z powodu coraz bardziej deprecjonujących więźniów zachowań strażników oraz z powodu interwencji jednej ze studentek, która zareagowała na naruszający etykę przebieg eksperymentu. W trakcie trwania eksperymentu trzeba było zwolnic ponad połowę więźniów z uwagi na silne, choć krótkotrwałe problemy psychiczne. Eksperyment pokazał, jak wielki wpływ na ludzkie zachowania ma kontekst w którym ludzie się znajdują. W szczególności sytuacje związane z agresją ze strony innych lub wobec innych, odpodmiotowieniem, przyjmowaniem specyficznej roli, osoby zdrowe psychiczne mogą się zachowywać w sposób skrajnie odbiegający od standardów, które uznają za normalne i typowe dla siebie. To był tylko eksperyment. Uczestnicy wiedzieli, że tylko grają role, że sytuacja jest symulowana.  Mimo to specyficzny kontekst jaki stanowiło więzienie, pozbawienie podmiotowości, brak możliwości wpływu na sytuację z jednej i pełnia władzy z drugiej strony doprowadziły do zachowań skrajnych. Uczestnicy zachowywali się w sposób całkowicie niezgodny ze swoim dotychczasowym stylem życia i świadomymi wyborami.

Stanfordzki Eksperyment Więzienny dostarczył interesujących danych na temat natury ludzkiej. Powinien również być ważnym przesłaniem dla badaczy. Oprócz problemów etycznych jakie budziła sama procedura eksperymentu, wskazuje on, że badanie zachowań w sytuacjach skrajnych jest możliwe wyłącznie w takich właśnie sytuacjach. Wnioskowanie o postawach które ujawniają się w sytuacjach skrajnych, w oparciu o badana polegające na deklaracjach respondentów są niewiele warte. Badania są zawsze sztuką stawiania pytań, doboru respondentów, obróbki statystycznej oraz interpretacji wyników. W przypadku powyższych badań interpretatorzy potraktowali odpowiedzi tak jak dzieci potraktowały opowieść mojego ojca. Taka wiara przystoi dzieciom. Taki jest ich bogaty świat wewnętrzny. Świat wewnętrzny dorosłych, którzy odczytują słowa w sposób konkretny, nieskażony myśleniem krytycznym jest dla mnie mało interesujący. A kiedy są politykami, dziennikarzami czy publicystami, sprawa nie przedstawia się już wcale zabawnie. Na szczęście nasz kontakt z rzeczywistością zależy od nas samych.

autor: Maciej Olsztyński